Z pomocą przyszło słonce prześwitujące przez chmury i firanki wprost na twarz. Motywujace. Wstała, rozejrzała się wokoło, wrzuciła serty papierów zalegających na ziemi na kanapę. Uchyliła lufcik. Z przedpokoju przyniosła odkurzacz i włączyła radio na tyle głosno, żeby zagłuszyć silnik odkurzacza.
Wake me up, before you go go...
Od drzwi do środka pokoju, na środku koncentryczne kółeczka, o coraz większym promieniu...
You are the.....dancing queen, young and sweet, only seventeen!!!!!!!!!
Wymach w prawo za kanapę, wymach w lewo za półkę z książkami...
A teraz zmiana kalibru, czas na wąską ssawkę. Słonce jak zwykle uroczo rozpraszało się na drobinkach kurzu, tańczących w podmuchach zimowego powietrza.
Dust in the wind, all they are is dust in the wind....
Pod szafą z ciuchami odkurzacz uderzył w coś twardego. Cholera, jak dawno tam nie zaglądałam? Udało się wypchnąć na zewnątrz. Zeszyt z algebry? Sprzed pięciu lat? W środku diagonalizacja macierzy, liczby zespolone, przepis na oponki...na marginesie wiersz napisany przez jakiegoś dawnego kolegę...cholera...czemu to zawsze musi się tak głupio kończyć.
Same old song, just a drop of water in an endless sea...
Chwila zamyślenia, szybka jak błyskawica, chwila dawno zapomnianego bólu.
Don't hang on, nothing lasts forever but the earth and sky
Krótka. Na prawdę krótka. He, he pójdę sobie usmażyć oponki i co mi pan zrobi! Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku poszła do kuchni.
Morał: nie włączaj radia Złote Przeboje do odkurzania.
sobota, 21 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz