niedziela, 22 lutego 2009

Trudne początki cz.4

Wiersze wierszami, ale przepis na oponki należy zdecydowanie przetestować. Zwłaszcza, że Radio Złote Przeboje nadaje się do gotowania jak żadne inne.
Szybki przegląd zaopatrzenia kuchennego uświadamia brak cukru waniliowego. Crap. Wyłazić z domu na ten wstrętny, podły mróz, żeby mieć cukier, czy przy dobrej muzyce już robić ciacha?
Perspektywa pochłonięcia milionów kalorii w przeciągu najbliższych dwóch godzin zdecydowała o wsadzeniu odpowiedniego folderu w odtwarzacz mp3, 2PLN do kieszeni i ubraniu płaszcza.
Zanim dojechała windą na dół, w słuchawkach The Pointed Sisters już śpiewały I'm so excited. Słońce uderzyło w twarz ostrymi promieniami, odbijającymi się od wszechobecnego śniegu. O tak, ja też jestem so excited.
Wyprawa zakończyła się pełnym sukcesem (zwłaszcza, że Tom Jones śpiewał do ucha She's got style, she's got grace, she's a winner, She's a lady) - cukier waniliowy w kieszeni, spacer po zaśnieżonym parku (jakoś tak niespodziewanie znalazł się na trasie dom-sklep-dom), a wszystko w najradośniejszych rytmach.
Wracamy do Radia Złote Przeboje, stolnicy z ciastem i patelnią do smażenia.
Wymieszać składniki, rozwałkować, wyciąć oponki.
Duże kółko (szklanka) i małe kółko w środku (kieliszek).
Ponieważ wałkowanie ciasta nie było aż tak fajne, efektem działań były dwa talerze - jeden z oponkami, drugi ze środkami z oponek.

Teraz dużo, dużo cukru pudru, czerwona herbata Pu-Erh i można w końcu przejść do tego co najprzyjemniejsze.

sobota, 21 lutego 2009

trudne początki part 3

Z pomocą przyszło słonce prześwitujące przez chmury i firanki wprost na twarz. Motywujace. Wstała, rozejrzała się wokoło, wrzuciła serty papierów zalegających na ziemi na kanapę. Uchyliła lufcik. Z przedpokoju przyniosła odkurzacz i włączyła radio na tyle głosno, żeby zagłuszyć silnik odkurzacza.

Wake me up, before you go go...

Od drzwi do środka pokoju, na środku koncentryczne kółeczka, o coraz większym promieniu...

You are the.....dancing queen, young and sweet, only seventeen!!!!!!!!!

Wymach w prawo za kanapę, wymach w lewo za półkę z książkami...
A teraz zmiana kalibru, czas na wąską ssawkę. Słonce jak zwykle uroczo rozpraszało się na drobinkach kurzu, tańczących w podmuchach zimowego powietrza.

Dust in the wind, all they are is dust in the wind....


Pod szafą z ciuchami odkurzacz uderzył w coś twardego. Cholera, jak dawno tam nie zaglądałam? Udało się wypchnąć na zewnątrz. Zeszyt z algebry? Sprzed pięciu lat? W środku diagonalizacja macierzy, liczby zespolone, przepis na oponki...na marginesie wiersz napisany przez jakiegoś dawnego kolegę...cholera...czemu to zawsze musi się tak głupio kończyć.

Same old song, just a drop of water in an endless sea...

Chwila zamyślenia, szybka jak błyskawica, chwila dawno zapomnianego bólu.

Don't hang on, nothing lasts forever but the earth and sky

Krótka. Na prawdę krótka. He, he pójdę sobie usmażyć oponki i co mi pan zrobi! Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku poszła do kuchni.

Morał: nie włączaj radia Złote Przeboje do odkurzania.

piątek, 20 lutego 2009

To już było

Kilka rzeczy się już kiedyś wydarzyło. Czyli trzy, krótkie opowiadanka (na razie dostęp ograniczony, ale popracujemy nad tym):
Winter's Tale
Sen wiosennego przedpołudnia
Jesień
Jeszcze tylko część czwarta: Lato i mamy Cztery Pory Roku :)

czwartek, 19 lutego 2009

Trudne początki cz.2

Leżenie i rozmyślanie nad życiem, wszechświatem i całą resztą rzadko kiedy prowadzi do jakiś pozytywnych wniosków. Ale już się zaczęło i niełatwo będzie z tego wyjść. Trzeba podjąć zdecydowane działania i zrobić coś konkretnego, dającego poczucie niemarnowania czasu. Opcjami są: sprzątanie, praca, znajomi.

Trudne początki

Droga B!
Jak widzisz ostatnie godziny spędziłam tworząc. Dopasowywałam sobie kolorki, wklejałam obrazeczki, powiększałam literki. Czyli robiłam to, na co każdy ma ochotę ale wstydzi się robić gdy tylko przekroczy wiek 10 lat. Na szczęście wykorzystanie komputera z bliżej niejasnych przyczyn pozbawia te czynności kompromitujących konotacji. Tak więc zrobiłam to (to, co zaraz zmasakrujesz dobierając własne kolorki i czcionki), przegryzając pączkami, jednym za drugim, nie bacząc na to, że ostatnie nasze opowiadanie zakończyło się na probie zrzucenia przez bohaterkę kilku zbędnych kilogramów. Miała to zrobić przed wrześniem. Wrzesień minął, nadeszła zima, czas się skończył, nie udało się, może znów tyć. Aż do wiosny, gdy ją znów przyciśniemy. Na razie leży spokojnie na kanapie, patrzy w sufit i zastanawia się nad sensem życia. I tu ją zastajemy. Zrób z nią coś zanim wpadnie w depresję, albo co gorsza coś wymyśli.

Ściskam,
A.

Tytułem wstępu

Ideę i początek tego tworu najlepiej wyjaśnią fragmenty naszej korespondencji, zebrane, poprawione, ocenzurowane, a może w ogole zmyślone:

a: taki pomysł...w zwiazku z tym, że:
1. kiedyś nam sie dobrze razem opowiadania pisało
2. ty prowadzisz bloga i masz wprawę
3. wczoraj w trójce była rozmowa z Magdą Umer i Andrzejem Poniedzielskim, którzy wydali ksiazke na podstawie swojego wspólnego bloga
4. ja się potrzebuję wyżyć twórczo


jakby tak sobie założyć bloga wspólnego, pisać sobie trochę do siebie, trochę w kosmos, troche opowiadanka, troche rozmowy o życiu, wszechświecie i całej reszcie?...

odbiór:]

b:No jasne! Przecież ja już ostatnio pisałam początek na mejla ale cosik inicjatywa umarła
Bardzo, bardzo chętnie ją reaktwuję

A coś więcej o idei i jakby to miało wyglądać?

a:1. no własnie ostatnio zaczynałyśmy kilka razy, ale to umiera bo odpisywanie na mejle mi w ogóle kiepsko wychodzi, więc może lepiej zrobić z tego niezależny twór
2. ponieważ im dalej w las, tym nasze opowiadania zaczynały gubić fabułę, a stawały się zbiorem luźnych przemyśleń, pomyślałam, że możnaby po prostu zrobić to w luźnej formie
3. aha, można by to zrobić anonimowo, będzie więcej swobody:D
4. zaczynam pisać jak mój promotor w punktach, cholera jasna:/
5. pozdro:>

b:punkty gut :)

Tak to powstaje dzieło zainspirowane czymś czego na oczy nie widziałyśmy. Takie życie.